niedziela, 28 października 2007

zwierzaczki :)

No to zamówiliśmy wszystko dla świnaczków i sama świnaczki. Małe, dwa ( znaczy ją i jego ), biało - rude, może z odrobiną czarnego. Cieszę się jak małe dziecko przed gwiazdką. Szukaliśmy wszędzie daleko - znaczy w sklepach w Wawie, a znaleźliśmy... w sklepie, który mijamy codziennie od 3 lat idąc z zakupami do domu :] I to za całkiem małe pieniądze :) i od bardzo miłego pana, który podobno ma niesamowitą rękę do zwierząt. Jutro po pracy odbieramy maluchy - chociaż jakieś skoro swoich nie możemy na razie mieć.

...

No to się przesiadłam - jest super!!! Nie widzę tych wszystkich łosi, staram sie tez ich nie słuchać.. Normalnie nareszcie można pracować:)
No nie do końca - bo Nowy jest jakiś taki .... wszechwiedzący pan i władca.. Oj dostał już po uszach ode mnie.. za swoje mądrości z koziej wólki.. ach.. szkoda pisać.

wtorek, 23 października 2007

brak czasu na cokolwiek

tak jak w temacie... Pracuje po 11-12 godzin - sama nie wiem dlaczego tyle, ale tak już jest.
Z nowin - przenosiny zatwierdzone przez szefa - jestem ciekawa kiedy realizacja - mam nadzieje, że jutro. Nowy kolega, z którym mam pracować to łoś z tych ciężkich łosi... Zapewne nie raz jeszcze o nim będzie. Tyle.. uciekam robić obiad..

piątek, 19 października 2007

pracuje z trollami

Tak jak już kiedyś mówiłam - pracuje z trollami. A jeden ( ten nr 2) ostatnio ma nieustajace napięcie przedmiesiączkowe. I wyżywa sie na wszystkich - czytaj na kobietach - a ponieważ jesteśmy słownie dwie, więc.. Dzisiaj przegiął pałę ( chociaż nie - on nie ma pały- co zostało udowodnione fotograficznie na ostatniej imprezie integracyjnej - normalnie jamniczek miniaturka :] ). Czekam mnie rozmowa z szefem w poniedziałek. Zmieniam miejsce siedzenia. Będę miała całe to chore towarzystwo ( oczywiście nie uogólniam, bo niektórzy są naprawdę ok ) za plecami, czyli gdzie?? Podpowiadam - w doopie ;)) Jeśli się nic nie zmieni po rozmowie z szefem - zmieniam pracę. Jest taki niedobór specjalistów na rynku, że powinnam od razu coś znaleźć.
Ciśnienie mam ciągle na wysokim poziomie. Koleżanka napisała mi, że ten typ powinien udać się do okulisty, bo na psychiatrę już za późno. To strasznie nieszczęśliwy, zakompleksiony mitoman, który uwielbia być w centrum uwagi, ale mu to qrczaki nie wychodzi, bo nie ma zupełnie nic do zaoferowania swoją osobą. Pusty jak wiadro na trociny. Tyle w tym temacie. Koniec stresu. Nie warto zniżać się do jego poziomu, bo musiałabym iść do piwnicy ( a mieszkam na 3 piętrze ). Ufff.. już mi lepiej. Idę odpocząć w kąpieli z cudownie pachnącymi bombelkami.

wtorek, 16 października 2007

cytata dnia

Cytat, który usłyszałam - do trolla 2 przyszedł chłopak z operacji i pyta:
Chłopak: "Czy potrafisz obciągnąć??"
Troll:"Jasne co tylko chcesz"

( oczywiście chodziło o jakieś wyciągnięcie danych - to tak dla informacji)

kolejny dzień

No i zaczął się kolejny dzień.
Nowy kolega w pracy stara się być miły.. Trochę za bardzo jak dla mnie. Ale mam niejasne wrażenie, że taki jest jego styl bycia. Ale przecież to nie jest dziwne, że nie zgadzam się na wchodzenie w strefę, do której są dopuszczeni tylko bardzo nieliczni. A może jest tak, że ja nie stanowię zagrożenia - bo noszę GPRS-a ;) Drugi zachowuje się podobnie. Miły jest, ale na szczęście z dystansem. I to lubię ;)
No i zapomniałam dodać, że wczoraj po tygodniu urlopu wrócił do pracy goblin nr 2. Na szczęście poza "cześć" nie wymieniliśmy ani słowa.. uffff.. a starał się zagaić rozmowę, ale ja się nie dałam. W końcu twarda ze mnie sztuka :) Z tego co wiem, to goblin nr 1 ( zwany też trollem ) wraca w środę ze zwolnienia - niestety obawiam się, że wtedy się zacznie - i wcale nie będzie miło. Ale co ja mam się przejmować na zapas - i tak się nie dam, a on się mnie boi - może nigdy nie trafił na inteligentną kobietę - nie mówię inteligentniejszą od siebie, bo to akurat jest spełnione zawsze :] - wiem jestem złośliwa - ale czasami ze mnie wychodzi moje drugie ja.
Czas na kawę - może się obudzę, bo połówek dzisiaj w nocy znów miał "sen" i łazikował po domu zapalając światło w sypialni - podobno go o to prosiłam, bo się czegoś wystraszyłam.... nie powiem interesujące. Ale on czasami tak ma. Na całe szczęście dość szybko po takich akcjach zasypiam ;)

poniedziałek, 15 października 2007

ogłoszenie niekoniecznie płatne

Ogłoszenie:
Szukam płatnego mordercy, który uciszy na zawsze tą suczę z dołu.
Koniec ogłoszenia

No to po kolei - pod nami mieszka w "nieswoim", bo syna mieszkaniu stara sucza, która zatruwa nam życie. Bo chodzimy za głośno - żekomo w butach ( qrczaki - trochę szkoda parkietu by mi było ), że przestawiamy meble, że jesteśmy aspołeczni, bo jak przyjadą rodzice, to siedząc z nimi przy stole rozmawiamy za głośno. I w związku z tym można, kiedy już wszyscy idą spać ( po 23:00 ) urządzić "darcie mordy" na pół osiedla, że prawie burzymy ściany.
Ciągle czekam aż wezwie policję - normalnie się tego doczekać nie mogę.
Wszyscy wiedzą jaka to wariatka - nie tylko mieszańcy mojego bloku, ale także zarząd wspólnoty i chyba już całe osiedle.
Nie jestem w stanie zrozumieć jak można siedzieć u siebie w domu i słuchać tego co sąsiedzi za ścianą robią.. w tym przypadku nad.. Normalnie nie wiem jak bardzo trzeba się wsłuchiwać, bo my jakoś u siebie w mieszkaniu nie słyszymy co robią inni.. Ale może jestem nienormalna i podsłuchiwanie jest teraz normą.
Zastanawiam się co by się działo jakbysmy mieli psa, który by biegał po całym mieszkaniu albo małe dziecko, które płacze po nocach, rzuca zabawkami i w ogóle jest dość 'małociche'. Chyba okazało by się, że mielibyśmy policję ze 3 razy dziennie ;P
Normalnie ciśnienie mi się podniosło.
A połówek na moje opowiadanie stwierdził dosadnie gdzie to wszystko ma. I też czeka na przyjazd policji.

imprezka

NO to mamy imprezkę za sobą. Mam niejasne wrażenie, że ciągle mam alkohol we krwi - i to w dużym stężeniu - ale realnie to jest niemożliwe - w końcu ostatni kieliszek wypiłam ponad 30 godzin temu. Ale było sympatycznie, nie powiem, że nie. Mecz też się dobrze oglądało ;)) szczególnie jak była awaria światła ;))
Mam nadzieje, że reszta osób też miło wspomina ten czas ;)

kac moralniak

No to połówek twierdzi uparcie, że ma kaca moralniaka.. a niech ma - należy mu się. Nie rozumiem czasami co nim kieruje. Może to jest za skomplikowane. A mówią, że kobiety to jednostki, które wszystko komplikują.. Śmiem się z tym nie zgodzić, ani trochę.
Jest lepiej. Może zwyczajnie przestałam się tak przejmować.
Tyle w tym temacie.

czwartek, 11 października 2007

:(

Życie to jednak pokręcony stwór.. A najbardziej pokręconą jednostką jest mój wąż. Normalnie mam zamiar wysłać go do kogoś z kim pogada o tym co wyprawia i dlaczego przede wszystkim. Bo jak dla mnie to nie jest normalne. Znów wczoraj przez niego płakałam.. i to już przy nim - niech mu będzie głupio, bo powinno.. Wydaje mi się, że na kilka dni nasze stosunki ulegną bardzo wyraźnemu ochłodzeniu. Może to go trochę otrzeźwi, bo ja tak dalej nie pociągnę - zwyczajnie nie dam rady.
No i motto główne z wczorajszego dnia jest nadal aktualne.

środa, 10 października 2007

motto ;)

Nowe motto na dzień dzisiejszy

Alkohol nie rozwiąże twoich problemów... A z drugiej strony, mleko w sumie tez nie..

I następne - raczej na wieczór
Biblia uczy nas kochać.
Kamasutra uczy jak.

wtorek, 9 października 2007

jest lepiej

Dzisiaj zaczęło się robić lepiej. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że usłyszałam, że mama posłuchała co do niej mówiłam i zastosowała się do mojej rady - fajnie jest uczyć własnych rodziców ;) Może też dlatego, że wyrzucam z siebie tutaj swoje odczucia i to co się ze mną dzieje.
Dostałam dzisiaj od mojego kolegi propozycję przekazania namiarów na naprawdę świetnego specjalistę od ciąż zagrożonych i patologii ciąży. Jeśli dr. J nie spełni moich wymagań to nie omieszkam skorzystać z dobrej rady. To miłe jak obce osoby się o mnie martwią. Podnosi na duchu.

poniedziałek, 8 października 2007

smutku ciąg dalszy

Wychodzę z domu - ciemno, wracam - ciemno.. Normalnie jesień przylazła. A mi z tego powodu wcale nie jest lepiej. A właściwie jest coraz gorzej. Gorzej ze snem, gorzej z samopoczuciem, gorzej ze samą sobą. Wracając z pracy wstąpiłam do apteki i kupiłam ziołowe środki pomagające zasnąć. Zobaczymy jak się będą sprawowały - podobno na wymierne efekty trzeba czekać 2-3 tygodnie. Mam nadzieje, że na mnie podziałają wcześniej.
Normalnie pierwszy raz w życiu mam tak, że walczę sama ze sobą. Z własnymi odczuciami, ustaleniami, tym w co wierzyłam i pokładałam nadzieje..
Strasznie źle się czuje w kościele, jakbym szła tam pod przymusem - to taka refleksja po wczorajszym dniu. Może się zawiodłam.. po raz kolejny.. pytanie "dlaczego?" ciągle zostaje bez odpowiedzi.
Widzę jak R. się męczy starając mi się pomóc - ale co ja mam mu powiedzieć?? Że jest mi źle, bo czuje się gorsza od innych, bo czuje się, że zawiodłam go w jakiś sposób, że to wszystko moja wina i jakiś cholernych genów, przeciwciał czy innego paskudztwa. Normalnie jak trędowata albo zadżumiona tylko bez widocznych efektów choroby..
Nie myślałam, że zacznę to tak przeżywać, ale naprawdę wierzyłam głęboko w to, że tym razem będzie dobrze, że tym razem się uda. Ale nie - znów dostałam od życia po głowie i to w najbardziej bolesny z możliwych sposobów. Wydawało mi się, że jestem silna - guzik prawda. Pokazuje, że sobie dobrze z tym radzę - bo jak można inaczej, ale wcale sobie nie radzę, a raczej nie w sposób jaki bym chciała - normalnie miętka się robię na stare lata.
Muszę przed wizytą u dr J. odebrać wynik badania histopatologicznego, w którym i tak nic nie będzie.
A rodzice nadal nic nie wiedzą.. i oby się nigdy nie dowiedzieli. A jak zaczną pytać.. no cóż - pozostaną czyste fakty - że z naszej strony na wnuki to raczej nie mają co liczyć. Ale myślę, że ten temat szybko się nie pojawi i że brat, jako świeży żonkiś postara się i efekty będą mieli w domu, a nam dadzą spokój.

i znów w pracy

No to jestem pierwszy dzień w pracy po tym wszystkim. Miło całkiem zostałam przyjęta. Kolega obok zadał pytanie "To kiedy na dłuższe zwolnienie??" No to mu powiedziałam, że nie tym razem. Przyszło mi to całkiem łatwo. Inni o nic nie pytają. Staram się ogarnąć ten bałagan ( dostałam w tym czasie 2,5 tyś maili - to nie jest normalne ).

niedziela, 7 października 2007

smutek...

Byliśmy dzisiaj u znajomych - mają śliczną półroczną córeczkę - jest taka słodka.. Ale cudza. Może kiedyś doczekam się kiedyś naszej córeczki. Najbardziej przykro jest mi kiedy patrzę na to jak R. ciągnie do małych dzieci - i jak one lgną do niego.. I do mnie tak samo. Nigdy nie płaczą kiedy trzymam je na rękach. To nie jest normalne.

Jest mi dzisiaj źle.. nie mogę patrzeć na małe dzieci - od razu mam łzy w oczach. Pierwszy aniołek, gdyby się urodził normalnie miałby teraz 7 miesięcy, a drugi... byłabym w 11 tc. Nienawidzę własnego ciała, traktuje je jak zdrajce.. morderce.. To ono zabija te bezbronne maluszki. Idę 17 do swojej lekarki - podobno niezły specjalista od "tych" spraw. Czeka mnie masa badań, bo nikt nie wie co właściwie jest powodem. Czy przeciwciała antykardiolipiodowe czy NK ( ślicznie to brzmi natural killers :] ) czy jakaś inna cholera. Zaczyna się teraz prawdziwa walka - z własnym ciałem. Mam zamiar do końca roku dowiedzieć się co jest powodem tego wszystkiego co się stało. Ważne jest to, że mam cel.
Czasami zastanawiam się co takiego złego musiałam w życiu zrobić, że jesteśmy tak bardzo doświadczani przez los. I dlaczego dostajemy ciągle po tyłku?? To nie jest sprawiedliwe.
Kiedyś ktoś mi powiedział, że nie można mieć wszystkiego. Tylko dlaczego inni jednak mają wszystko - albo przynajmniej tak się wydaje, że mają. Nie chcę tak gdybać, bo kroczę wtedy drogą, która do niczego nie prowadzi. Ale czasami inaczej nie potrafię.. to bardzo boli..

Wracam jutro do pracy po 1,5 miesiąca pobytu na zwolnieniu. Nie wiem jak się zachowają te łosie, z którymi pracuje. Boję się, że zaczną drążyć temat, a wtedy - mogę zrobić się niemiła - nie z każdym mam ochotę rozmawiać o pewnych sprawach. Tyle, bo jest mi nie tak jak trzeba.

sobota, 6 października 2007

lasagne

Postanowiłam, że będę gromadziła tutaj różne przepisy.
Tak więc dzisiejszy obiad:)

Składniki
płaty lasagne ( do kupienia w sklepie - najlepsze są te bez potrzeby wcześniejszego gotowania ) ser żółty masło
Farsz
2 puszki pomidorów
1 kartonik sosu pomidorowego zagęszczonego
świeża bazylia
seler naciowy
2 marchewki
pietruszka
2 cebulki
2 ząbki czosnku
około 60 dkg mięsa mielonego ( najlepiej wieprzowo-wołowe)

Sos beszamel
2 łyżki masła
2 łyżki mąki
mleko
sól
gałka muszkatołowa

Wykonanie
Cebulę i czosnek posiekać w drobną kosteczkę. Podsmażyć na złoty kolor. Zdjąć z patelni - najlepiej od razu do garnka, gdzie sos będzie się gotował. Mięso podsmażyć ( tak aby wyparowały wszystkie soki i nabrało lekko brązowego koloru ). Dorzucić do cebulki. Warzywa zetrzeć na tarce o grubych oczkach, seler pokroić w drobne cząstki. Następnie podsmażyć delikatnie na patelni. Dorzucić do garnka z mięsem. Bazylię drobniutko posiekać. Dodać do mięsa, a następnie dolać pomidory i sos. Wszystko doprawić do smaku solą, pieprzem, ostrą papryką ( jeśli ktoś lubi trochę ostrzejsze sosy). Następnie gotować na bardzo wolnym ogniu od 40 minut do godziny.
Sos - w garnku rozpuścić masło, dodać mąkę - dokładnie rozprowadzić - nie podgrzewać za mocno. Następnie stopniowo dodawać mleko i podgrzewać bardzo powoli. Sos powinien mieć konsystencje rzadkiego budyniu. Na koniec dodać startą gałkę.
Do naczynia, w którym będziemy zapiekać lasagne układamy kolejno sos beszamel, płaty, sos mięsny, beszamel, płaty. I tak aż skończy się nam sos mięsny. Na ostatnią warstwę beszamelu kładziemy płaty, następnie beszamel - ważne, żeby płaty były dokładnie przykryte sosem. Na sos kładziemy pokrojoną mocarelle, a następnie starty żółty ser i trochę cząstek masła. Całość pieczemy około 40 minut - jeśli mamy naczynie z przykryciem na 15 minut przed zakończeniem zdejmujemy przykrycie aby ser nabrał ładnego, brązowego koloru.
Ważne - nie podajemy od razu po upieczeniu - lepiej wtedy się wyjmuje porcje i całość jest bardziej zwarta.
Smacznego







piątek, 5 października 2007

05.10

No to się wczoraj okazało, że numer utracony bezpowrotnie.. bo nie mogą w bazie przestawić 1 na 0 w tabeli z dostępnością i aktywnością numerów. Normalnie porażka.. help desk informatyczny tam też.. Ale czego ja się mogłam spodziewać.. przecież to takie trudne...

update table
set dostepny=0
where numer=888... and dostepny=1

No cóż.. złośliwa ma natura czasami ze mnie wychodzi :D

Przedwczoraj zamówiłam sobie kocyki na kanapę.. wyglądają następująco









Normalnie nie mogę się doczekać :D Żeby się w nie wtulić w zimne wieczory.
Dzisiaj rano moja połówka uświadomiła mi, że kończy się mój fantastyczny okres błogiego lenistwa ( chociaż nie zawsze przyjemnego - ale o tym innym razem ) i w poniedziałek wracam do pracy.
Praca może i fajne, ale te trolle, z którymi pracuje... Tego komentować nie będę. Zapewne opowieści o nich wyjdą nie raz i nie dwa.

A tak ogólnie to marzy mi się jakieś zwierzę w domu. Takie małe cóś co będzie czekało i się miziało jak wrócimy z pracy. Niestety pies odpada - bo się zatęskni za nami - nie ma nas po 10-12 godzin. Rybki - ani to pogłaskać ani przytulić - taka ruchoma fototapeta. Gryzonie i inne takie - rozmawialiśmy o świnkach morskich - nawet mamy upatrzoną stronę z hodowlą tylko jakoś nie mogę się przekonać. Najbardziej to chciałabym mieć kota albo najlepiej dwa :D coby im nudno nie było jak nas nie będzie... No i tu powstaje problem - czy bulić mnóstwo kasy na rasowe, z rodowodem i w ogóle och i ach czy poszukać jakieś fajne maleństwa w schronisku i przygarnąć takie cudaki.
No nic - dylemat pozostaje - potrzebne są wspólne ustalenia co i jak ;)

czwartek, 4 października 2007

04.10

No to się właśnie okazało, że mój numer telefonu "zastępczego" wyszedł...no i doopa..
Zobaczymy co się da z tym zrobić.
Jeszcze dzisiaj mieszkanie trzeba ubezpieczyć, bo bank zacznie się pluć, że tego nie zrobiłam.. aaa

środa, 3 października 2007

zapisek pierwszy

No to pojawiłam się w świecie wirtualnym. Sama nie wiem od czego zacząć - ale zwykle najlepiej jest zaczynać od początku. Tak więc ( a pani na polskim uczyła "nie zaczyna się zdania od "a więc" - ale nigdy nie byłam humanistką, więc... pozostawię to bez komentarza ) jakiś czas temu skończyłam lat ..dzieści i wcale nie jest mi z tym źle. Znalazłam swoje miejsce w życiu, swoje cztery kąty i co najważniejsze kogoś z kim mogę dzielić wszystkie radości i smutki tej egzystencji.
Na początek wystarczy.